Na pierwszy rzut oka może niepozorny, może nieśmiały… Jednak po bliższym kontakcie zdradza go uśmiech. To TEN rodzaj radości, który mają tylko te osoby, w których życie wkroczył On – sam Bóg. Marek Wątroba, piekarz z Bielska-Białej, postanowił podzielić się z nami swoją historią.

Bóg jest blisko mnie…

Jak szybko można spaść na dno?

Moja mama zawsze powtarzała – Jak się nawrócicie, to będzie inaczej. W takich momentach zazwyczaj podgłaśniałem muzykę i wpadałem w złość. W odpowiedzi, myśli, które przychodziły mi do głowy mówiły do niej – I tak nic nie wiesz! Co mi to da? – zastanawiałem się… Miałem wtedy 19 lat. Bardzo siebie nie akceptowałem i szukałem tej akceptacji u innych. Byłem bardzo podatny na manipulacje ze strony rówieśników. Po tym, jak zwolnili mnie z pracy, na której mi bardzo zależało, wpadłem w stan depresyjny. Szybko znalazłem nowe zajęcie, jednak nastrój pozostał ten sam. Idąc ulicą miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Najprostsze czynności sprawiały mi ogromną trudność. Bardzo schudłem i w swoich oczach byłem brzydki. Negatywne myśli były tak natarczywe, że postanowiłem zakończyć to wszystko. Zamach na swoje życie przekładałem z dnia na dzień. Przez kilka miesięcy budziłem się i zasypiałem z jedną myślą.

Co pociągnęło mnie do góry?

Zmęczony ciągłym odkładaniem tego czynu przyznałem przed sobą, że jestem za słaby żeby to zrobić. Znużony życiem, wegetowałem. Zazwyczaj wychodziłem do pracy w ostatniej chwili, często się spóźniając. A przecież nie byłem zajęty. Przez pół dnia oglądałem telewizję. Uznałem wtedy, że głównym winowajcą tego stanu jest moje własne lenistwo. Pewnego dnia stwierdziłem, że rzucę mu wyzwanie i postanowiłem nauczyć się być szczęśliwy. Od tej pory, gdy tylko pojawiała się myśl, żeby odłożyć coś na jutro, że czegoś mi się nie chce, robiłem na odwrót. Czułem że to nie ja, a tylko moje złe nawyki chcą przejąć nade mną kontrolę. Zawsze po wykonaniu takiego kroku odczuwałem ogromną satysfakcję i radość, której wtedy nie umiałem jeszcze nazwać. 

Jak prosta decyzja zmieniła moje życie?

Zauważyłem, że z innymi moimi grzechami mechanizm działania jest podobny. Gdy pojawiało się uczucie zazdrości, gratulowałem drugiej osobie sukcesu. I wtedy znów czułem tę radość. Któregoś dnia, gdy kładłem się spać przyznałem, że z tymi wszystkimi grzechami to musi być prawda, że to właśnie przez nie tak cierpimy. Następnego ranka obudziłem się z takim poczuciem wolności, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Negatywne myśli o sobie i innych zniknęły. Pojawiła się w moim sercu prawdziwa radość. Zacząłem dostrzegać błędy, które popełniałem. Dostałem odwagę, by móc się do nich przyznać. Jeszcze wtedy nie miałem pewności skąd to się wzięło. 

Czy inni ludzie to wariaci?

Z ciekawości wybrałem się na spotkanie modlitewne w Kościele na os. Polskich Skrzydeł. Ludzie mówili na głos swoje prośby w kierunku do Boga. Widząc, z jaką żarliwością się modlą, miałem mnóstwo pytań w głowie: Jak oni tak potrafią? Może sobie coś wmawiają? Obudzili we mnie ciekawość, ale byłem też trochę przerażony.

Rozpoczynał się wtedy kurs Alfa dla szukających sensu w życiu. Wybrałem się na pierwsze spotkanie i zostałem ciepło przyjęty. Wreszcie mogłem porozmawiać o swoich przemyśleniach, o tym co mnie spotkało. Mogłem też wysłuchać historii innych ludzi. Bardzo tego wtedy potrzebowałem.

Jak wyglądał początek mojego nowego życia?

Kolejnym niesamowitym i nowym przeżyciem był wyjazd Alfy. Zapytano mnie na nim, czy chcę, żeby się nade mną wstawienniczo pomodlili. Z lekką niepewnością zgodziłem się. Podczas tej modlitwy poczułem prawdziwą obecność Boga przed sobą. Zacząłem płakać. Wiem, że były to łzy oczyszczające. Wtedy właśnie padło pytanie, czy chcę oddać swoje życie Jezusowi. Odpowiedziałem, z pełnym przekonaniem, że chcę.

Po wyjeździe wybrałem się znowu na spotkanie modlitewne i tym razem mogłem już bez tych wszystkich blokad, śpiewać i przeżywać spotkanie razem z innymi. Pamiętam, jaki pokój i radość mnie wtedy przepełniała. To poczucie szczęścia było mi znane ponieważ pojawiało się po każdej wygranej walce z własną słabością.

 

Minęły już 4 lata od momentu gdy postanowiłem oddać życie Jezusowi. Patrzę na nie z ogromnym uśmiechem. Mam dobre relacje z bliskimi. Dostaję od nich dużo akceptacji i ciepła, o które już tak bardzo nie zabiegam. Przychodzę do pracy często z zapasem chęci i pewnością, że jestem we właściwym miejscu. Stopniowo pozbyłem się nałogów. Mam gorsze dni, jak wszyscy, ale nie zamieniłbym się teraz miejscami z nikim innym, bo odkryłem, że Bóg jest blisko mnie.

 

Tekst: Marek Wątroba
Korekta: Roksana Adamek

Źródło obrazu – Love photo created by jcomp – www.freepik.com