W tym świadectwie Sylwia opowie, jak zmagała się z popędami swojego ciała i do czego słuchanie ich podszeptów może doprowadzić kobiety.
Mam na imię Sylwia. Mam 36 lat. Jestem osobą niepełnosprawną i jeżdżę na wózku.
Moja historia, być może nie będzie dla Ciebie wyjątkowa. Być może będzie za bardzo osobista. Jednak chcę się nią podzielić, bo wiem, że może umocnić niejedną osobę z podobnymi doświadczeniami.
Moje świadectwo dotyczy przeżyć intymnych – bardzo osobistego tematu. Otóż, kiedy miałam dwadzieścia kilka lat, zaczęłam odczuwać rosnący popęd seksualny. Podobali mi się mężczyźni, jak każdej młodej kobiecie. Na początku wydawało się to normalne, przecież dorastałam, ale z czasem to uczucie było tak silne, że pragnęłam uprawiać seks z każdym mężczyzną. Miałam przy tym fantazje seksualne.
Razem z tymi pragnieniami pojawiał się też wstyd mojej nagości, ale spychałam go głęboko w podświadomość, bo wtedy liczyło się tylko zaspokojenie mojej potrzeby. Nie myślałam wtedy o swojej godności jako człowieka, jako kobiety… Teraz wiem, że już wtedy Pan Bóg do mnie mówił, ale ja byłam głucha na Jego głos.
Jak bardzo kobieta może popaść w paranoję podążając tylko za swoimi fizycznymi pragnieniami?
W tamtym czasie to było tak silne i tak panowało nade mną, że, powiedziałam koledze, który bardzo mi się podobał, żeby mnie przeleciał! Zignorował to, na moje szczęście. Teraz, z perspektywy czasu, widzę jakie to było niemądre, prosić się o seks. Pan Bóg czuwał i uchronił mnie przed moją własną głupotą.
To jednak nie był koniec… Pewnego dnia, latem, pod nieobecność mamy i brata, umówiłam się z nieznajomym mężczyzną na seks, ale drzwi przeszkodziły w spełnieniu mojego pragnienia, bo “dziwnym trafem” nie mogłam przekręcić klucza w zamku. Teraz wiem, że mój Anioł Stróż nie pozwolił mi otworzyć tych drzwi, ale wtedy tego nie rozumiałam. Na dokładkę obwiniałam siebie, że nie umiałam przekręcić głupiego klucza, a to przecież Opatrzność Boża czuwała.
Czy Bóg uwalnia przez modlitwę innych?
Osiem lat temu, na portalu randkowym dla niepełnosprawnych, poznałam mężczyznę, który pisał ze mną tylko o seksie. Ze mną! Bardzo mnie to cieszyło i podbudowało. Z drugiej strony jednak, odczuwałam opory i wstyd swojej nagości. Myślę, że wtedy też Pan Bóg dawał mi do zrozumienia, żebym tego nie robiła. Mówił też przez moją mamę, która powtarzała, że seks przedmałżeński to grzech ciężki, ale ja to wciąż ignorowałam.
Jednak, mimo wszystko myślę, że to był ten moment, w którym Bóg zaczął mnie uwalniać, właśnie poprzez słowa mamy, bo potem już sama chciałam zerwać znajomość z tym mężczyzną.
Potem już dalej, powoli i stopniowo Bóg zabierał ode mnie to wszystko. Najlepsze jest to, że nawet o to nie prosiłam. To musiała być modlitwa mojej mamy. Najpierw Bóg zabrał mi ten nieznośny popęd seksualny, a potem pragnienie posiadania męża czy chłopaka. Od pięciu lat jestem wolna. Mam wrażenie, że właśnie tak ma być. Bardzo się z tego cieszę. Alleluja.