Zastanawiasz się, jak wygląda proces wychodzenia z niepełnosprawności? Powiem tak – to wielka walka o lepsze jutro; ogromna próba siły charakteru, wytrwałości i odwagi; wiele trudnych decyzji; próba dokonania czegoś niemożliwego.
Jak myślisz – każdy może tego dokonać? Co byś zrobił w takiej sytuacji? Sprostałbyś takiemu wyzwaniu? Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że da się przez to przejść, ale ostrzegam – nie jest to droga usłana różami.
Codzienne pokonywanie siebie!
Każda wizyta w klinice rehabilitacji wiązała się z ogromem cierpliwości, wytrwałości i zaangażowania. Nie tylko od mojej rodziny, ale też od specjalistów, a przede wszystkim, ode mnie. Bardzo często każdy krok był okupiony wielkim wysiłkiem. Ćwiczenia wiązały się z ogromnymi emocjami, nie zawsze pozytywnymi. Spróbuję Ci to wytłumaczyć. Gdy nie masz zapisanego na twardym dysku prawidłowego wzorca, to nie jesteś w stanie wykonać danego ruchu z automatu – taki był mój problem. Przeżyłam wiele wzlotów i upadków, mnóstwo wewnętrznych konfliktów związanych z motywacją do dalszej pracy. Do dziś zastanawiam się czy wszystkie działania, jakie do tej pory podejmuje mają jakikolwiek sens.
Kryzys – jak przetrwać i nie zwariować?
Gdy byłam nastolatką przyszedł kryzys. Stwierdziłam, że dalsza walka o sprawność nie ma sensu. Żadna rehabilitacja nie dawała oczekiwanych przeze mnie rezultatów. Brakowało mi sił. Postanowiłam, że nie będę dalej walczyć i przerwałam rehabilitację. Potrzebowałam odpoczynku. Chciałam przemyśleć i poukładać na nowo pewne sprawy. Pragnęłam, choć przez jakiś czas, żyć według swojego harmonogramu dnia, a nie tego, dostosowanego pod wizyty lekarskie. Ponad rok trwały trudne rozmowy, kłótnie, negocjacje. W końcu moim bliskim udało się mnie przekonać, bym wróciła do walki o lepszą sprawność. To wcale nie było łatwe.
Może lepiej się poddać?
Długo nad tym myślałam i pewnego dnia dotarło do mnie, że gdy przestanę działać w kierunku swojej sprawności, mogę ją zupełnie stracić. Może nadejść taki dzień, kiedy cały organizm odmówi mi posłuszeństwa i z dnia na dzień stracę wszystko, co do tej pory wypracowałam z wielkim poświęceniem. Przecież nie mogę do tego dopuścić, nie w tym momencie! Wtedy stwierdziłam, że nie mogę się poddać. Za dużo energii pochłonęła moja rehabilitacja, by w tym momencie odpuścić. Nie ma takiej możliwości – pomyślałam! Nagle rehabilitacja stała się moim głównym celem, oczywiście do czasu kolejnego kryzysu…
Czy prawda czasem boli?
Muszę Ci powiedzieć bardzo ważną rzecz. Prawda boli bardzo mocno. Są to małe igiełki w sercu, wiele wylanych łez. Gdy długi czas, mimo swojej pracy, nie widzisz postępu w rehabilitacji, nadzieja na zmianę zaczyna szybko znikać. W jaki sposób ją odszukać w kotłowni przygnębiających myśli? Jak trzymać się nadziei, mimo wszystkich trudności? Jak uparcie wierzyć, że można coś jeszcze zdziałać i z uśmiechem pokonywać wszelkie przeciwności?
Pamiętaj, że zawsze jest światełko w tunelu. Promyk nadziei na lepsze jutro. Przecież nie znasz zakończenia swojej historii. Nie wiesz, czy Twój wysiłek nie przyniesie owoców. To od Ciebie zależy, jak do tego podejdziesz. Mi się udało trwać w nadziei. Dokonałam “niemożliwego”. Ty też uwierz! Dasz radę! Nie poddawaj się!
Zawieszona między dwoma światami – zobacz, jak rozwija się historia Wiktorii.
Tekst: Wiktoria Rusin Korekta: Roksana Adamek