„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby już zapłonął” (Łk 12,49).
Miłość ma w sobie ogień, tę wielką energię, która tak często sprawia, że nie możemy nie kochać. Różnie ją nazywamy i różne przybiera odcienie – poprzez radość, pasję, czułość, tkliwość, tęsknotę, wdzięczność po cierpienie, ale to, które motywuje nas do działania w imię dobra. To w końcu entuzjazm, ta boska iskra w człowieku, bez której każde działanie rozproszyłoby się w kosmosie, nie wydając owoców.
Pragniemy żyć pełni entuzjazmu. Uczymy się spontaniczności w podejmowaniu wyzwań, otwartości w komunikowaniu się, odwagi w przeżywaniu. Dopiero działanie nacechowane entuzjazmem pokonuje przeszkody, otwartość w przeżywaniu porażek pomaga przetrwać kryzys, a wszystko to promieniuje i porywa innych.
Odwołując się do miłości absolutnej, chcemy ogarniać uczuciem wszystkich bez wyjątku, także nieprzyjaciół. Pragniemy wychodzić z miłością jako pierwsi, nie oczekując niczego w zamian. Wiemy, że taka miłość usuwa wszelkie granice, a niemożliwe staje się możliwe.